piątek, 25 lipca 2014

Prolog

Masz czasem tak, że siedzisz w domu pełnym ludzi, ale jesteś sam? Nie? To nie wiesz jak się czuję. Zniszczyłam. Zostałam zniszczona… To uczucie wypala mnie od środka. Płacz już nie daje ukojenia, lecz ból, ból jest teraz dla mnie wyzwoleniem… Siedzę na zimnych płytkach w zamkniętej łazience. Nikt nie może mnie zobaczyć. Nikt nawet nie zechce. Zniknęłam, ale nikt nawet nie zauważył mojej nieobecności. Łzy spływają po moim bladym policzku. Kosmyki ciemnych włosów zasłaniają moje błękitne oczy. W dłoni trzymam żyletkę. Chcę zagłuszyć ten ból… Ten, którego nie da się zagłuszyć proszkami. Ten, który nigdy mnie nie opuszcza. Wreszcie ten, który pcha mnie do bólu fizycznego, który łatwiej znieść. Pierwsze nacięcie i ostry ból, który cię zalewa. Powoli zaczyna spełniać swoje zadanie… Rubinowe stróżki krwi sączą się po moim nadgarstku. Chociaż chwila wytchnienia…
Było już późno. Leżałam na swoim wielkim łóżku. Jego bordowa pościel przypominała mi kolor krwi. Mimo beżowych ścian pokój był ponury. Przynajmniej według mnie. Nie mogłam dalej wytrzymać
w tym miejscu. Mój nadgarstek bolał. W łazience mam zapas bandaży, by móc szybko zabandażować rany. Wyszłam przez okno na zewnątrz. Mam pokój na piętrze, ale mam sposób jak się stamtąd wydostać. Poszłam do dzikiego ogrodu. Kiedyś należał do pięknej mężatki, ale po jej wczesnej śmierci jej mąż sprzedał posiadłość, a nowy właściciel nie dbał o ogród. Lubiłam tu przychodzić. Tu nikt mnie nie szukał, by zaraz wyzywać. Weszłam do ogrodu. Z przyzwyczajenia potarłam nadgarstki, gdyż blizny często swędziały. Zabolało, bo były to świeże rany. Tu najłatwiej jest zapomnieć o świecie. Chodziłam w tę
i z powrotem. W pewnej chwili zauważyłam na starym, mizernym krzaku młody pąk róży. Muszę się nim zaopiekować. To będzie moja własność, mój przyjaciel.
Kolejnego dnia dowiedziałam się, że do domu niedaleko ogrodu, domu byłego właściciela wprowadził się młody mężczyzna. Pierwsze uczucie jakie to we mnie wzbudziło to strach. Strach, że utracę swój ukochany azyl, że już nigdzie nie będę miała swojego miejsca. Nie miałam zbyt wiele czasu by rozmyślać nad tym. Musiałam iść do szkoły.
W przeciwieństwie do mojej „siostry” nie miałam zbyt wielu przyjaciół, a nawet znajomych. Jenna jest moją przyrodnią siostrą. Jest młodsza ode mnie o rok, ale i tak się strasznie panoszy. Moi rodzice bardzo młodo się pobrali. Tata pracował, a mama studiowała. Byli małżeństwem, ale czegoś w nim brakowało. Co prawda powodem ślubu moich rodziców była ciąża mamy. Pobrali się. Mama miała 18 lat,
a tata 21. Byli młodzi. Ślub się odbył, a po 6 miesiącach małżonkowie mieli powitać na świecie swojego potomka. Tak się jednak nie stało. Mama poroniła. Po tym rodzice bardzo się od siebie odsunęli. Mama podjęła studia, a tata zaczął pracować. W końcu, po trzech latach, pojawiłam się ja, Lucy. Lecz rodzice się
i tak kłócili. Wkrótce wyszły na jaw liczne romanse taty. Kłótniom nie było końca. Pewnego dnia tata oznajmił, że będzie miał dziecko z inną kobietą. Mama była rozdrażniona, smutna. Taka szara. Po miesiącu wykryto u niej nowotwór. Był w takim stadium, że nic się nie dało zrobić. Mama zmarła po trzech miesiącach. Tata został sam z małym dzieckiem. Nie zapomniał też o swojej kochance w ciąży. Wkrótce się pobrali. Tata miał nową rodzinę, z jednym, starym dodatkiem – córką z poprzedniego małżeństwa.
I tak oto żyję. W cieniu swojej siostry. Tata nie jest dla mnie za bardzo ciepły. Nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. Serena okazywała mi więcej uczuć. Traktuje mnie i Jennę równo. Serena to druga żona taty. Ich małżeństwo jest udane zdecydowanie bardziej niż taty i mojej mamy. Jak wspomniałam w szkole nie mam przyjaciół. Unikam ludzi. Wiąże się z nimi za dużo bólu. Każdy prędzej czy później cię skrzywdzi. Chłopaka tym bardziej nie mam. Szczerze mówiąc to nigdy się nawet nie zakochałam. W szkole moje stopnie nie są złe. Zazwyczaj mam 3 i 4. No może z wyjątkiem matematyki. Mam głowę do przedmiotów ścisłych i  mam z nich mocne 4, a i zdarzały się 5. Dla mnie to duży sukces. Staram się ogólnie nie wyróżniać. Lepiej aby nikt na mnie nie zwracał uwagi.

Po szkole wróciłam do domu jak zwykle. Ojciec, jak zawsze, kazał mi posprzątać cały dom, bo do Jenny przychodzili znajomi. Typowa z niej 16-latka. Blondynka o niebieskich oczach, w których kocha się co drugi chłopak w szkole. Jak zawsze sprzątam bez gadania, bo nie potrzebne mi kłótnie.

________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że Prolog zachęca. :)
Do przeczytania! xx 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz