piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 1

Skończyłam. Mogę teraz iść do pokoju odrobić lekcje i mieć to z głowy. W moim pokoju panuje zawsze porządek. Nie umiem inaczej. Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać pracę domową. Zajęło mi to trochę czasu, bo gdy skończyłam było już późno. Nie miałam na nic siły. Mimo iż dzień był znośny nie byłam w nastroju. Poszłam do łazienki i powoli rozebrałam się. Zdjęłam koszulkę, spodnie no i bieliznę. Odkręciłam wodę, nastawiłam na ciepłą, po czym weszłam pod prysznic. Umoczyłam włosy oraz kolejno dalej, aż po chwili byłam cała oblewana ciepłą wodą. Szampon miał zapach miodu, a z kolei żel pod prysznic był kokosowy. Uwielbiałam te zapachy. Powoli się namydliłam. Byłam pod prysznicem nawet nie wiem ile. Odprężało mnie to. Założyłam koronkowe majteczki i szarą męską koszulkę. Wyszłam
z łazienki i usiadłam na łóżku.
Przez długi czas przewracałam się po nim. Zegarek wskazywał 0:24. Postanowiłam oczyścić umysł. Otworzyłam komodę i wyciągnęłam krótkie spodenki z dresu. Założyłam je, po czym otworzyłam okno i wyszłam na zewnątrz. Zeszłam na dół po gałęzi sąsiedniego drzewa. Przeszłam się do mojego ukochanego ogrodu, mojego azylu. Co prawda nie był mój, ale nikt oprócz mnie go nie odwiedzał. Nie miałam na nic ochoty, a do tego strasznie bolał mnie brzuch. Przysiadłam na starej ławeczce naprzeciw krzewu róży. Siedziałam i tylko patrzyłam. Nie chciałam myśleć o niczym więcej.
Usłyszałam trzask pękającej gałęzi. Ktoś lub coś tu było. Nie byłam w komfortowej sytuacji, gdyż siedziałam w centralnym miejscu, widocznym z wielu punktów ogrodu. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nerwowo się rozglądałam, ale póki co nic nie zauważyłam. Zamarłam, gdy z cienia wyszedł młody mężczyzna. Na niebie był jasny księżyc, którego światło rozświetlało jego rysy twarzy. Miał średnio długie blond włosy. Nie byłam pewna, co do koloru jego oczu. Wydawały mi się zielone, czasem szare, ale gdy podszedł na tyle blisko i zatrzymał się w miejscu, gdzie światło księżyca padało centralnie na jego twarz, zobaczyłam, że jego oczy są zielone. Ta zieleń była tak głęboka, jakiej nie widziałam nigdy dotąd. Był ubrany w sprane dżinsy oraz niebieski t-shirt.
Noc była wyjątkowo ciepła. Byłam ciekawa, kim on jest, ale jednocześnie paraliżował mnie strach. Przez dłuższy czas stałam w milczeniu i się tylko przyglądałam. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, ale co niby miałam powiedzieć? Dyskretnie spojrzałam, czy miałabym szansę uciec. Kondycję miałam całkiem dobrą. Zawsze moje oceny były na górze tabeli. Stwierdziłam jednak, że niestety nie mam zbytnio dużych szans. Stosunkowo miałam daleko do domu, a schować się też za bardzo nie miałam gdzie. Poza tym on nie wyglądał na słabeusza. Sądząc po tym, co udało mi się zaobserwować to jego sylwetka była dość dobrze wyrzeźbiona. Z pewnością, gdyby chciał, dogoniłby mnie. Cały czas przypatrywaliśmy się sobie. W końcu on przerwał ciszę.
- Nie za późno na spacer? – Zapytał, robiąc krok w moim kierunku.
- Nigdy nie jest za późno, jeśli się wie gdzie. – Odparłam.
- Zakładam, że ty nie za bardzo wiesz, skoro kręcisz się po tak odosobnionym terenie. Mogłoby tu cię spotkać coś złego.
- Mylisz się. Umiem o siebie zadbać, a poza tym znam ten teren jak mało, kto. Od dawna wieczorami przebywam w tym ogrodzie. W zasadzie od czasu śmierci jego właścicielki tylko ja go odwiedzam. – Poinformowałam z lekką irytacją. Nie pozwolę, by jakiś gość się nade mnie wywyższał, mimo iż gołym okiem widać, że ja jestem nastolatką, a on już minął 18-nastkę, ale to nie uprawnia go do oceniania mnie.
- Więc, często tu bywasz…? – Zapytał niepewnie, jakby poruszał jakiś bardzo delikatny temat.
- Właśnie przed chwilą to powiedziałam. – Odpowiedziałam. Powoli wytrącał mnie z równowagi. –
 A poza tym, co TY tutaj robisz? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. – Musiałam się tego dowiedzieć.
- Ja… jestem tutaj przypadkiem. Wprowadziłem się niedaleko i chciałem poznać teren.
- Więc poznałeś. A ja już stąd znikam. Zrobiło się tu troszeczkę tłoczno. – Odpowiedziałam w taki sposób, by zrozumiał, że to on jest właśnie tą nadwyżką.
                   Przeszłam obok niego i pomaszerowałam prosto do domu. Nie odwracałam się Wystarczająco podrażnił moje nerwy. Całą drogę szłam podminowana. Gdy wróciłam do domu było już grubo po 1:30. Położyłam się spać. Następny dzień był ostatnim dniem szkoły przed kilkudniową przerwą. Szybko zasnęłam.

                   Błogość. Czułam błogość. Silne męskie dłonie szalenie wędrowały po moim okrytym lekką, zwiewną sukienką ciele. Siedziałam na zielonej polanie. Sukienka była niebieska, na ramiączkach
z odkrytymi plecami. Świeciło słońce i  było gorąco. Zmysłowy dotyk oraz zachłanne pocałunki, biegające po moim karku, szyi, dekolcie oraz policzkach. Czułam gorąco na twarzy. Miałam zamknięte powieki. Pragnęłam tego wszystkiego. Poczułam, że pocałunki ustały. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tego, który sprawiał mi tak ogromną przyjemność swoimi całusami. To był on. Ten, którego spotkałam w ogrodzie. Miał na sobie tylko spodenki. Jego idealnie opalony i wyrzeźbiony tors był odsłonięty. Wyciągnął rękę
i niby przypadkiem zsunął ramiączko z mojej sukienki. Uśmiechnęłam się. Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i …


                   Brrryyyy… Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem we własnym pokoju. A więc to był tylko sen. Niemożliwe, że śnił mi się TAKI sen. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Byłam cała zarumieniona. Nic dziwnego, bo nigdy nie miałam takiego snu. Z żadnym chłopakiem w takiej roli. Odkręciłam wodę
w kabinie i rozebrałam się, po czym powoli namydliłam i umyłam. Potem wyszłam i ubrałam się
w mundurek szkolny. 

__________________________________________________________________________
I jak wrażenia po pierwszym rozdziale?
Czytasz = Komentujesz
Do przeczytania! xx

1 komentarz:

  1. Naprawdę szybko się to czyta! Pogodnie napisane, bez większych błędów. Życzę dużo weny i zdobywania grona czytelników:*
    Zapraszam: http://wciazczekamnatwojeslowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń