czwartek, 4 września 2014

Rozdział 9

- Lucy, skąd Ci to przyszło do głowy? – Jenson starał się teraz mnie uspokoić. Fakt, byłam wyprowadzona z równowagi i miałam podniesiony głos.  – Źle odebrałaś tamtą sytuację! Zresztą… Czy możemy z stąd wyjść?! Wolałbym…
- Może lepiej nie. – Wcięłam mu się w pół zdania. 
- Wyjaśnię ci tą całą sytuację, którą wczoraj widziałaś. Wtedy zro…
– Proszę… Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień… To twoja sprawa, więc nie chcę się wtrącać.
- Właśnie w tym rzecz, że nie rozumiesz! Nie chcę, abyś dalej trwała w tym... Choć, porozmawiajmy.
- Ale my nie musimy rozmawiać! Proszę, a teraz jestem zmęczona. – Skierowałam się w kierunku drzwi na taras. Z tarasu rozciągał się przepiękny widok na ogród. To właśnie rośliny i ten ogród były drugą miłością Sereny, zaraz po książkach.
Weszłam na taras i przysiadłam na huśtawce. Tej, na której bujałam się mając 4 latka. Mimo upływu tylu lat nadal pamiętałam tamte czasy. Czemu on chciał tak pilnie to wszystko „wyjaśnić”. Czego „nie rozumiałam”. Jenson podszedł do mnie i przykucnął, przez co patrzyłam na niego teraz
z góry. Miał opuszczoną głowę, więc nie widziałam jego twarzy. Podniósł rękę i zmierzwił jakby
w zakłopotaniu swoje złociste włosy i podniósł na mnie wzrok. Oboje przez chwilę trwaliśmy w ciszy.
W końcu się jedno z nas przerwało cisze. Zrobił to Jenson.
- Wiem…, że jesteś zmęczona wszystkimi tymi wydarzeniami…, więc nie będę ci już przeszkadzał. Prześpij się, odpocznij. – Teraz nie patrzył na mnie. Utkwił wzrok w pobliskim krzaku róży. Za to ja się w niego wpatrywałam. Jego twarz był oddalona od mojej o jakieś pół metra.  Dalej wpatrywał się
w krzew, zdając się nie zauważać, że ja na niego patrzę. To dobrze. Mogłam bez niczego wpatrywać się w każdy najmniejszy szczegół jego pięknej twarzy. Czekałam, co powie, ale zdawało się, że głos utkwił mu w gardle i mnie mógł wykrztusić z siebie ani słowa. Jego utkwiony wzrok sprawiał, że zdawać by się mogło, że poza tym kwiatem róży nie ma żadnego punktu w całym wszechświecie. Ja obserwowałam układające się na jego głowie kosmyki włosów, które przez odbijające promienie słońca mieniły się na złoto.  Dołeczek w prawym policzku. Zabawne, ale nigdy wcześniej nie zauważyłam tego szczegółu jego twarzy. Z rozmyślań wyrwał mnie jego jakże cichy głos.
- Wiem, że nie chcesz ze mną teraz rozmawiać. Widzę to, ale ja mimo wszystko musze ci wytłumaczyć tą twoją niepoprawną interpretację tamtej sytuacji. – Dopiero teraz spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Widziałam w nich udrękę, lecz nie rozumiałam, czemu tam jest. – Opowiem ci wszystko nawet, jeśli nie będziesz chciał mnie słuchać. Lecz nie powstrzymasz mnie przed staraniem się to Ci wytłumaczyć. – O czym on mówi? Czemu tak bardzo chce o tym gadać? Może chce, abym uwierzyła, że to nieprawda, co tam widziałam, bo boi się, że wyjawię jego tajemnicę. Jest w błędzie. Nie jestem jedną z tych plotkar. Jenna może i byłaby zdolna do wyjawienia czyjegoś sekretu, nawet tak intymnego. Ale nie ja. – Przyjdę do ciebie później i wtedy porozmawiamy. Będziesz wtedy wypoczęta. Przyjdę wieczorem, gdy będzie już noc. Proszę, abyś tu na mnie czekała. Musze wyprowadzić Cię z błędu. To bardzo ważne. – Czy on myślał, że jestem ślepa? Po raz pierwszy od dłuższego czasu się do niego odezwałam.
- Wiem, co widziałam… - teraz nie mogłam na niego patrzeć. Gdy mówiłam o tym, ogarniał mnie wstyd. To w końcu jego sprawa, z kim jest. Odwróciłam wzrok i utkwiłam go w jakimś nieokreślonym punkcie ogrodu. Pszczole na stokrotce. Było przedpołudnie, a pszczół w ogrodzie było dużo. Było tu w końcu wiele jabłoni, które kwitły. - … Nie musisz mi nic wyjaśniać. To twoja sprawa. Jeśli… robisz to wszystko w obawie, że cię … wydam, to jesteś w błędzie. Nikomu nic nie powiem. To nie moja sprawa. Chcę tylko, abyśmy… nadal byli przyjaciółmi. – Głos miałam smutny, choć sama nie wiem, czemu. Może, dlatego, że bałam się odrzucenia. W końcu spędziłam z nim wspaniale czas, mimo że było tego mało, ale zawsze coś. Znaliśmy się niedługo, ale i tak wywiązała się między nami nić sympatii.
- To nie tak! – Podniósł głos, ale gdy się zorientował, zmieszał się i opuścił ton. – Rozumiem, że mi nie wierzysz. To całkiem normalne, ale nalegam abyś ze mną porozmawiała wieczorem. Przyjdę. – Podniósł się, spojrzał swoimi zielonymi oczyma na mnie, po czym się obrócił i poszedł w kierunku dróżki prowadzącej do jego domu. Zostałam sama. Miałam w głowie natłok myśli. Może jednak naprawdę źle zinterpretowałam tamten widok? Co ja w ogóle myślę?! Przecież wiem, co widziałam. Najlepiej będzie, jak oboje ochłoniemy.  Dobrze zrobi temu, jak przez jakiś czas nie będziemy się widzieli. Spróbuję zając się czymś innym. Zdecydowanie wtedy atmosfera się rozluźni i, mam nadzieję, powrócą nasze relacje takie, jak wtedy, gdy byłam w szpitalu i świetnie się dogadywaliśmy. Wtedy było wspaniale. Nie do wiary, że to było kilka dni temu.
                Wstałam z huśtawki i poszłam w kierunku domu. Weszłam do środka. Nikogo nie było. Serena zapewne udała się do biblioteki, a Richard do kancelarii adwokackiej, w której pracował. Jenny nie było w domu. Byłam sama. Postanowiłam, że zrobię coś, co zawsze poprawiało mi humor i mnie rozluźniało. Gorąca, długa kąpiel. Poszłam do piwnicy. Wiedziałam, że są tam rozmaite płyny do kąpieli, których mało kto używał. Były one jednymi z najdroższych. Serena lubiła luksus.  Znalazłam też kilka opakować świeczek zapachowych. Wzięłam jedno pudełeczko. Wybrałam waniliowe. Nigdy nie brałam rzeczy z prywatnych zbiorów Sereny, ale teraz musiałam. Należało mi się.
                Wiedziałam, że mam minimum trzy godziny. To wystarczająco, a wręcz za dużo. Mimo wszystko wiedziałam, że nie mam pośpiechu. Serena pracowała do 18, Richard pracuje, do 17, ale zawsze zostaje po godzinach, bo to w końcu jego kancelaria i sam wszystkiego pilnuje. Jenna, jeśli wychodziła to zawsze na kilka godzin. Dziś też zapewne szybko się nie skończy, bo słyszałam, że dziś zaczynają grać w kinie jakiś romans dla nastolatek. Ona nigdy nie przepuszcza takich okazji. Zawsze chodzi do kina na takie filmy. Zwykle z przyjaciółkami, ale teraz miałam pewne wątpliwości. Od jakiegoś czasu słyszałam, że flirtuje z jakimś chłopakiem z ostatniej klasy. Niedawno te plotki mówiły już, że są już para. Zwykle to, co mówili, o Jennie było prawdą, więc zapewne niedługo przyprowadzi go do domu.
                Weszłam do łazienki. Zasłoniłam ciemną roletą nieduże okno w łazience. Chciałam, aby było jak najciemniej. Nie wystarczyło, więc zawiesiłam dodatkowo gruby, ciemny materiał. Było gotowe. Zrobiło się ciemno, więc zapaliłam kinkiet przy lustrze. Porozstawiałam teraz wszędzie wokół zapachowe świeczki. Chciałam zrobić romantyczny nastrój. Lubiłam taki. Odkręciłam kran i zaczęłam napuszczać do wanny ciepłą, prawie, że gorącą wodę. Wlałam trochę kokosowego płynu do kąpieli. Kosztował krocie, ale to, dlatego, że były w nim odrobinki złota. Zostawiłam odkręcony kran, aby napełniła się cała wanna. Rozebrałam się. Zdjęłam bluzę, bluzkę a potem spodenki. Reszty garderoby także w krótkim czasie się pozbyłam. Przez chwilkę przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Rozpuściłam włosy. Co, jak co, ale to było coś, co w sobie uwielbiałam. Była to jedna z nielicznych rzeczy. Faliste kosmyki cienkich, ciemnych włosów były naprawdę rzadko spotykane. Niewiele osób mogło je podziwiać w takiej okazałości jak ja, bo zawsze poza domem związywałam je w ciasny kok. Włosy były jedną z rzeczy, które odziedziczyłam po mamie. Założyłam szlafrok, gdyż na moją skórę wstąpiła gęsia skórka, a woda jeszcze nie napełniła wanny wystarczająco. Poszłam po zapałki. Gdy wróciłam, zapaliłam wszystkie świeczki i zgasiłam kinkiet. Zakręciłam kran, bo wanna była już pełna. Zrzuciłam szlafrok i powoli, delektując się delikatnym szczypaniem gorącej wody weszłam do wanny. Było idealnie. Nie było widać, że jest południe. Roleta i czarny materiał doskonale nie przepuszczały promieni słonecznych. Jedyne światło dawały świeczki. Czerpałam maksimum przyjemności. Namydlałam się kokosowym żelem do ciała. Wdychałam waniliowy aromat spowijający całą łazienkę. Siedziałam w wannie nawet nie wiem ile. Czas stanął w miejscu. Nie chciałam opuszczać mojego ciepłego kokonu, do którego nie mogły przedostać się wszelkie troski. Wszystkie problemy
i zmartwienia zostały za drzwiami.
                Przypomniała mi się rozmowa moja i Jensona. Nie chciałam się z nim dziś spotkać. Postanowiłam, że będę go dziś wieczorem unikać. Była to ostatnia myśl dotycząca Jensona, która przewinęła mi się przez głowę. Zapomniałam o nim. Moje ciało było rozluźnione. Tego mi było trzeba. Mój puls wrócił do normalności, gdyż każda myśl o Jensonie sprawiała, że mój umysł i serce opuszczał spokój. Pławiłam się w przyjemności. Lecz tylko chwilę, bo mój puls znów przyspieszył, gdy przypomniałam sobie widok z dzisiejszego ranka. Hardly w spodniach od piżamy. Widziałam go, gdy spał. W nocy się przebudziłam i wyszłam z jego sypialni, by się czegoś napić. Zobaczyłam go mimo panujących w jego salonie egipskich ciemności. Leżał tylko w spodniach od piżam. Tors był odkryty. Wyglądał niebiańsko, młody bóg. Bojąc się, że go zbudzę wróciłam do jego sypialni i zasnęłam. Cały czas ten widok był w moim umyśle. Śpiący młody bóg. Chwilę później poczułam, że woda zrobiła się chłodna. Nie dawała już tyle przyjemności. Opłukałam całe ciało z piany i wyszłam z wanny. Wytarłam się, a ręce i nogi posmarowałam swoim brzoskwiniowym kremem. Pachniał wyśmienicie, to trzeba było przyznać. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze.  Byłam rozluźniona. Założyłam swoją czarną, koronkową bieliznę i szeroką, czarną koszulkę. Zgasiłam świeczki. Siedziałam w wannie 1,5 godziny! Rozczesałam włosy i położyłam się na łóżku w sypialni. Zapadłam w drzemkę.
               
Złocista plaża. Lazurowy ocean. Zachód słońca. Siedziałam na złocistym piasku, który delikatnie pieścił moją skórę. Siedziałam w cieniu palmy, który chronił mnie przed palącym żarem promieni chowającego się słońca. Miałam na sobie czarne bikini. Moja skóra była nadzwyczaj opalona. Rozprostowałam nogi i wyciągnęłam się na ciepłym piasku. Zamknęłam  oczy
i delektowałam się padającym na mnie cieple. Wstałam i pobiegłam do wody. Pływałam. Lubiłam pływać. To było takie wspaniałe uczucie, jak woda obejmuje cię. Wyszłam na plażę i położyłam na piasku, aby promienie mnie osuszyły. Nagle poczułam, że coś mi zasłania słońce. Otworzyłam oczy. Nade mną stał półnagi Jenson. Jego doskonale opalona skóra i złote włosy dawały wyśmienity efekty. Wyglądał wyśmienicie. Usiadł obok mnie. Patrzył mi w oczy. Na ustach miał taki serdeczny uśmiech. Zaraz potem poczułam, że jakieś silne, męskie dłonie masują mi kark. Nie był to, Jenson, bo ten siedział naprzeciw mnie. Poczułam znajomą woń męskiego żelu pod prysznic. Doskonale wiedziałam, do kogo należał. Odwróciłam się. Spoglądała na mnie teraz para niezwykle seksownych czarnych oczu. Rozpływałam się. Ian miał na sobie także tylko spodenki do kolan. Nachylił się i musnął delikatnie moją szyję, po czym wrócił do masowania mi karku. Jenson podsunął się bliżej i …


                Obudziłam się. Leżałam na łóżku, przyciskając do siebie małą, niebieską poduszkę. Usiadłam. Znów TAKI sen. Co się ze mną dzieje? Do tego wszystkiego Jenson… Ugh…, mimo, że wiem, że jest… gejem, to najdalsze zakamarki mojego umysłu nie przyjmują tego do wiadomości najwidoczniej. Przetarłam oczy i znów położyłam się na łóżku. Leżałam tak przez chwilę, aż usłyszałam, że ktoś wrócił. Wstałam i założyłam białe szorty. Spięłam włosy i zeszłam na dół, by zobaczyć, kto to. 

2 komentarze: