W chwili, gdy przekroczyłam próg domu oczy
wszystkich osób obecnych w salonie powędrowały w moją stronę. Zaraz za mną, do
domu wszedł nauczyciel. Wszyscy się na nas patrzyli. Dziwnie się czułam. Wiele
twarzy, wiele emocji na nich. W salonie było sporo osób. Poczynając od Richarda
(którego dotąd uważałam za ojca – teraz to nie jest tata tylko Richard), obok
niego stała Serena, a w drzwiach do kuchni stała Jenna. Na sofie, o dziwo,
siedział Jenson. Wyglądał na zamyślonego, choć nie byłam tego pewna, bo przez
jego twarz przewijała się zdecydowanie zbyt duża ilość emocji, których do końca
nie byłam w stanie zweryfikować. Ulga…? Złość…? Wszystko to składało się na
wybuchową mieszankę. Oprócz nich w salonie byli obecni także dwaj policjanci.
Jeden rozmawiał z Richardem, a drugi stał obok, trzymając w dłoni notes oraz
długopis. Teraz wszyscy na mnie patrzyli.
Spojrzałam na
nauczyciela, który teraz stał obok mnie. Był lekko zakłopotany, ale chyba tylko
ja to zauważyłam. Chwilę potem na jego twarzy zawitała maska pewności
zdecydowania. Wreszcie przerwał ciszę, która trwała chyba wieczność i zaczął
realizować plan przedstawienia „oficjalnej” wersji wydarzeń. Najpierw zwrócił
się do Richarda.
- Dzień dobry, panie Treedis. Przepraszam, że naruszam państwa spokój,
ale przyprowadziłem pańską córkę… - nie zdążył dokończyć, gdyż mu przerwałam
- Ten człowiek nie jest moim ojcem, więc proszę nie zwracać się w
stosunku do mnie, że jestem jego córką. – Powiedziałam to cicho, spokojnym
głosem, ale dostatecznie, aby wszyscy wystarczająco dobrze mnie usłyszeli. Nawet teraz, gdy Hardly
wiedział o całej tej sytuacji, mówił ciągle, że jestem córką Richarda.
Denerwowało mnie to. Spojrzałam na niego takim wzrokiem, że od razu wiedział, że
źle zrobił. Większość osób patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakbym opowiadała
jakieś herezje. Wszyscy oprócz Richarda i Sereny. Oczywiście oni wiedzieli dobrze,
o czym mówię. To reszta nie miała o niczym pojęcia i patrzyła na mnie jak na
obłąkaną. Dwaj policjanci, Jenson i Jenna. Ona także nie wiedziała nic. Co
prawda, słyszała, że się kłóciłam wczoraj z Richardem, ale nie słyszała nic
konkretnego. I dobrze. Teraz się wszyscy zapewne dowiedzą o ile Richard nie
pozostawi tego tematu niedokończonego. W takim wypadku wszyscy będą trwali w
niepewności i niewiedzy. Jenna i Jenson patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Nie
mówiłam już nic więcej. Spojrzałam na pana Iana i lekko skinęłam głową, dając
do zrozumienia, aby kontynuował, to, co zaczął. Ubiegł mnie Richard.
- Czy może nam pan opowiedzieć jak spotkał pan moją córkę. – Gdy
wypowiadał te słowo wyraźnie je podkreślił i spojrzał na mnie.
- A więc… rano zauważyłem Lucy spacerującą po mieście, co mnie trochę
zdziwiło, zważając na to jak wyglądała. Wydała mi się odrobinę dziwna.
- To nic nowego… Takich dziwolągów często się nie widuje. – Wtrąciła
się Jenny, dodając do tego zdania tyle jadu, ile tylko mogła. Tymczasem Hardly
kontynuował.
- Zatrzymałem się i podszedłem do niej. – Wyglądał na spokojnego.
Bardzo spokojnego. Ani brew mu nie drgnęła, co oznaczałoby wewnętrzny niepokój.
– Dziwnie się zachowywała … - Jenna parsknęła. - … I trochę plątała się,
odpowiadając na moje pytania. W końcu się przyznała, że nie spędziła nocy
w domu. Zaniepokoiło mnie to trochę. Zabrałem ją do kawiarni obok na śniadanie, a zaraz potem przywiozłem tutaj. – Tak zakończył. No cóż… Ta wersja była na pewno inna niż było naprawdę, ale była zadowalająca i, co najważniejsza, bardzo wiarygodna. Trochę dziwnie mówił, ale… Widocznie sam się trochę w tym pogubił, ale inni powinni kupić tę wersję wydarzeń.
w domu. Zaniepokoiło mnie to trochę. Zabrałem ją do kawiarni obok na śniadanie, a zaraz potem przywiozłem tutaj. – Tak zakończył. No cóż… Ta wersja była na pewno inna niż było naprawdę, ale była zadowalająca i, co najważniejsza, bardzo wiarygodna. Trochę dziwnie mówił, ale… Widocznie sam się trochę w tym pogubił, ale inni powinni kupić tę wersję wydarzeń.
- Bardzo się pan przejął swoją uczennicą. Nie każdy by tak postąpił.
Zwłaszcza, że aż zabrał ja pan na śniadanie. – Z sofy wstał Jenson i podszedł
do Iana, zwracając się do niego. Uważnie się mu przyglądał. Stali twarzą w
twarz, gdyż byli mniej więcej takiego samego wzrostu. Obaj byli wysocy. Ian
także się uważnie przyglądał Jensonowi. Wyglądali jak dwa samce znaczący
terytorium. Wzrokiem. Dookoła aż iskrzyło nadmiernością testosteronu. Na
szczęście wszystko przerwał głos Richarda.
- Tak, jest pan bardzo dobrym nauczycielem. Dziękuję, że się pan zajął
Lucindą i od razu ją tutaj przywiózł. – Wyglądał, jakby te słowa ciężko
przechodziły mu przez gardło. Lecz i tak dobrze to maskował, bo odniosłam
wrażenie, że niewiele osób to zauważyło. Ja i pan Ian. Richard chyba miał
jakieś wątpliwości, tak samo jak Jenson. Nauczyciel zaraz odpowiedział ze
spokojem w głosie.
- Taka praca. To najgorszy wiek nastolatków i nigdy nie wiadomo, co
wpadnie im do głowy i w jakie kłopoty się przez to wpakują. – Jego kąciki ust
lekko się uniosły i wyglądało to na minimalny uśmiech. – Trzeba zawsze być
czujnym. – W tym momencie spojrzał na mnie. Jego oczy… Były w tym momencie
takie piękne. Nie do wiary, że można aż tak utonąć w spowijającej je czerni. On
rozmawiał z Richardem, podczas gdy ja rozpływałam się w niej. Mmm… Po chwili
się otrząsnęłam. Tym razem na ziemię sprowadził mnie głos Jensona.
- Jak widać jest pan bardzo oddany swojej pracy. Jak już mówiłem, nie
każdy nauczyciel by się tak zachował i domyślił się, że coś jest nie tak
jedynie po wyglądzie. Większość by nie zwróciła na to nawet uwagi. – Znów
siedział na sofie i się nam przyglądał.
- Także już mówiłem – rozumiem w pełni, na czym polega moja praca. – Znów
na mnie zerknął, ale tylko przelotnie, jakby przypadkiem.
- Jestem tego pewien… - z sofy doszedł mnie pomruk Jensona. Zaraz
potem do Richarda zwrócił się jeden z policjantów. Był przeciętnej budowy. Miał
jakieś 185 cm wzrostu. Oraz ważył na oko 80 kg. Miał krótkie blond włosy. Miał
ok 30 lat.
- Panie Treedis, czy to pana córka? – Zapytał wprost Richarda. – Czy
to ona zaginęła wczorajszej
nocy? – Wyjaśnił.
nocy? – Wyjaśnił.
- Tak, to ona. – Odpowiedział, cały czas nie spuszczając ze mnie
wzroku.
- W takim wypadku wszystko jest w porządku. Musimy tylko dopełnić
formalności i spisać wersję córki, aby móc wypełnić raport. Pozwoli pan? –
Drażniło mnie to, że policjant nazywał mnie córką Richarda. Grr.… Co prawda według
wszelkich dokumentów nią byłam. Chciałabym ze wszystkich sił móc porozmawiać z
mamą. Chciałabym, aby pomogła mi się z tym wszystkim uporać, aby mi to wszystko
wyjaśniła. Powiedziała, kim jest mój ojciec. Opowiedziała o wszystkim,
wytłumaczyła się. Chwile potem ja i pan Ian poszliśmy do biura Richarda.
Policjant uparł się, aby on także się wypowiedział, gdyż wszystko było ważne.
Po wszystkim gliniarze się zmyli żegnając się,
a Richard ich odprowadził. Jenna się ulotniła
z domu pod pretekstem, że wychodzi ze znajomymi. Serena poszła na górę czytać, bo było to jej ulubione zajęcie, gdy była rozdrażniona. Lubiła książki. Była bibliotekarką w miejskiej bibliotece.
W salonie został Jenson, który popijał lemoniadę, którą zrobiła wczoraj Jenna. Ciężko mi to przyznać, ale jej lemoniada była zawsze pyszna. Jenna miała rzadko spotykany smak do robienia przeróżnych napojów, najczęściej lemoniad. Niekiedy jej tego zazdrościłam, bo moje lemoniady zazwyczaj nie nadawały się do spożycia. Ja z nauczycielem stałam w przedpokoju. Przez chwilę, po pożegnaniu się
z policjantami, trwaliśmy w niezręcznej ciszy. W końcu mężczyzna zdecydował się przerwać niewygodne milczenie.
z domu pod pretekstem, że wychodzi ze znajomymi. Serena poszła na górę czytać, bo było to jej ulubione zajęcie, gdy była rozdrażniona. Lubiła książki. Była bibliotekarką w miejskiej bibliotece.
W salonie został Jenson, który popijał lemoniadę, którą zrobiła wczoraj Jenna. Ciężko mi to przyznać, ale jej lemoniada była zawsze pyszna. Jenna miała rzadko spotykany smak do robienia przeróżnych napojów, najczęściej lemoniad. Niekiedy jej tego zazdrościłam, bo moje lemoniady zazwyczaj nie nadawały się do spożycia. Ja z nauczycielem stałam w przedpokoju. Przez chwilę, po pożegnaniu się
z policjantami, trwaliśmy w niezręcznej ciszy. W końcu mężczyzna zdecydował się przerwać niewygodne milczenie.
- Więc… chyba pora abym wracał. – Podrapał się w czubek głowy,
rozejrzał, a w końcu spojrzał na mnie. – Zrobiliśmy już chyba dość, aby
wyjaśnić tę sytuację w możliwy sposób.
- Tak… chyba tak. – Czułam się trochę nieswojo, ale to ostatnio
zdarzało mi się często.
- Więc skoro tak, to… Do widzenia. – Oficjalnie podał mi dłoń na
pożegnanie i poszedł w kierunku drzwi wyjściowych. Na chwilę przystanął i
odwrócił się w moją stronę.
- A i proszę cię. Nie rób tego więcej. Potrafię zrozumieć, że masz
problemy, ale to nie jest sposób, by je rozwiązać. – W tym momencie przerwał i
opuścił wzrok. – Nie potrafię znieść myśli, że się krzywdzisz. – PO tym zdaniu
szybko się odwrócił i wyszedł, zaraz po pożegnaniu się z Richardem. Nie
potrafiłam tego zrozumieć. Tego, co teraz powiedział. Stanęłam na chwilę,
oparłam się o ścianę
i myślałam nad tymi słowami, które przed chwilą usłyszałam. Po chwili przypomniałam sobie, że
w salonie nadal jest Jenson. Ruszyłam się z miejsca i przeszłam do salonu. Dalej tam był, siedząc na sofie i sącząc powoli lemoniadę.
i myślałam nad tymi słowami, które przed chwilą usłyszałam. Po chwili przypomniałam sobie, że
w salonie nadal jest Jenson. Ruszyłam się z miejsca i przeszłam do salonu. Dalej tam był, siedząc na sofie i sącząc powoli lemoniadę.
- Hej… - zaczęłam niepewnie. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Gdy
teraz tak na niego patrzyłam, nadal miałam przed oczyma to, co wczoraj
zobaczyłam. Stałam w przejściu do salonu, niepewnie spoglądając na niego. Jego
zielone oczy wyglądały na zmęczone. Miał na sobie niebieską, pogniecioną
koszulkę, dżinsowe levisy 512 bookcut ( wiem, bo byłam przy nim jak je kupował)
oraz białe adidasy. Dopiero teraz zauważyłam, że nie tylko oczy, ale i on cały
wyglądał na zmęczonego. Zrobiłam krok w jego stronę. Jenson podniósł wzrok i
spojrzał na mnie.
- A więc… znalazłaś się.
- Czemu miałam się znaleźć? Przecież się nie zgubiłam, aby miała się
znaleźć. Po prostu nie wróciłam na noc do domu. – Splotłam palce dłoni i
patrzyłam wszędzie, byleby nie na niego. Czułam mimo wszystko, że nie wierzył w
oficjalną wersję, a lepiej by było, gdyby nie za bardzo znał szczegóły. Mógłby
wyciągnąć mylne wnioski. Po tym, co powiedziałam spojrzał na mnie urażonym
wzrokiem, jakbym oblała go zimną wodą.
- Żartujesz?! Wszyscy się o ciebie martwili! Wiedzieliśmy o twojej
kłótni z ojcem oraz o tym, że byłaś przez to rozdrażniona. Baliśmy się, co się
może stać! Baliśmy się o ciebie! – Po raz pierwszy słyszałam, żeby Jenson
podniósł głos w moim towarzystwie.
- Nic się nie stało. Musiałam po prostu ochłonąć. – To, co mówiłam
było zgodne z prawdą. – Zresztą szczerze mówiąc, troszeczkę zdziwiłam się jak
cię tu zobaczyłam.
- Byłem pierwszą osobą, do której zadzwonił twór ojciec. Jestem tu
praktycznie od wczoraj w nocy. – A więc Richard najpierw zadzwonił do Jensona. Zapewne,
dlatego, że ostatnio bardzo dobrze się dogadywaliśmy i spędzaliśmy ze sobą
sporo czasu. Byliśmy dobrymi znajomymi.
- Więc to, dlatego wyglądasz tak… marnie. – Nie chciałam go urazić,
ale to była prawda.
- Tak! A ty sobie jakby nigdy nic wracasz rano ze swoim nauczycielem,
który cię podwiózł do
domu. – Nie był w dobrym nastroju, a na jego czole pojawiły się zmarszczki świadczące o jego
zmęczeniu. – I do tego jakby nigdy nic, prostu z mostu oświadczasz wszystkim obecnym, ze twój ojciec nie jest twoim ojcem! Co to do cholery ma być?!
domu. – Nie był w dobrym nastroju, a na jego czole pojawiły się zmarszczki świadczące o jego
zmęczeniu. – I do tego jakby nigdy nic, prostu z mostu oświadczasz wszystkim obecnym, ze twój ojciec nie jest twoim ojcem! Co to do cholery ma być?!
- Nie krzycz na mnie! – Nie lubiłam tego. – Wiedziałbyś o wszystkim,
ale byłeś wczoraj …
zajęty. – Tylko to zdołało mi przejść przez gardło. Nie wiedziałam jak to inaczej powiedzieć. Byłeś ze ze swoim chłopakiem? W końcu to jego prywatna sprawa.
zajęty. – Tylko to zdołało mi przejść przez gardło. Nie wiedziałam jak to inaczej powiedzieć. Byłeś ze ze swoim chłopakiem? W końcu to jego prywatna sprawa.
- Co? O czym ty mówisz? – Wyglądał na lekko zaskoczonego, ale
wiedziałam, że udaje.
- Przyszłam wczoraj do ciebie…
- Kiedy? – Dalej udawał. Zaczynało mnie to irytować. Ok, mógł tego nie
wiedzieć, mógł mnie nie zauważyć.
- Jakiś czas po kłótni.
- Jak to? Nie widziałem cię. Nie było cię u mnie. – Teraz mówił
prawdę, bo byłam pewna, że mnie nie zauważył. Parsknęłam w duchu.
- Jak już mówiłam byłeś zajęty. Nie chciałam przeszkadzać.
- Ale czym?! Powiedz, czym byłem tak zajęty, że nie chciałaś mi
przeszkadzać?
- Nie udawaj. Miałeś gościa i to normalne, że nie chciałam ci
przeszkadzać wtedy. To w końcu twoje prywatne sprawy.
- Co? Powiedz wprost, o co chodzi, bo nie kumam.
- Ale ty jesteś niedomyślny! Widziałam cię przez okno! Byłeś ze swoim
chłopakiem!
- Co?!
- Nie musisz udawać! Wiem, że jesteś gejem. – Wreszcie to wyrzuciłam z
siebie.
________________________________________________
Podoba się choć trochę? Jak Wasze odczucia? ;)
Do przeczytania! ;)