Niestety moje nadzieje się nie spełniły. Jutro miały być
urodziny Jenny, więc trzeba było przyszykować dom, a jako, że lekarz
stwierdził, że nic mi nie jest to musiałam pomagać
w przygotowaniach. Oczywiście nie byłam wśród osób zaproszonych na imprezę, ale ktoś musiał odwalić brudnął robotę.
w przygotowaniach. Oczywiście nie byłam wśród osób zaproszonych na imprezę, ale ktoś musiał odwalić brudnął robotę.
- Uff... nareszcie prawie koniec. Muszę tylko powiesić
ozdoby w salonie. – weszłam do pomieszczenia, gdzie na środku pokoju stała
drabinka. Miałam na rękach wielkie pudło ozdób kupionych specjalnie na tę okazję.
Postawiłam je na podłodze. Wzięłam
serpentyny i weszłam na drabinę. Niestety nie mogłam dostać do haczyków,
na których miałam zaczepić ozdoby. Byłam za niska do tego. Ugh... Wyciągnełam
się najbardziej jak tylko mogłam i prawie dosięgałam.
- Chyba potrzebujesz pomocy. – głos przestraszył mnie i
zachwiałam się na drabinie po czym potknęłam i zleciałam z niej wprost w czyjeś
męskie ramiona.
- Nie sądziłem, że zrobię na tobie aż takie wrażenie. –
byłam trzymana w tej chwili w silnych ramionach chłopaka z ogrodu. Na jego
twarzy malował się uśmiech. Nie miałam pojęcia co go tak śmieszy, ale miałam
podejrzenia, że moja mina spowodowała ten uśmiech. Byłam całkowicie zaskoczona.
Nie spodziewałam się, że go spotkam w najbliższym czasie. Tym bardziej w moim
domu. Tymczasem on nadal z uśmiechem na ustach mi się przyglądał.
- Możesz mnie już puścić. – powiedziałam do niego, a on
od razu mnie wypuścił. Niestety zakręciło mi się w głowie.
- Nie jestem pewien. Dobrze się czujesz? Hej! – kręciło
mi się w głowie coraz bardziej, aż zemdlałam. Ostatnią rzeczą, którą widziałam
był on łapiący mnie przed upadkiem.
- To wszystko jest wynikiem wczorajszych wydarzeń.
Powinna odpoczywać. Jej organizm jest słaby. Do tego badania wykazały lekki
wstrząs mówgu. Lekarz, który ją wczoraj badał ewidentnie popełnił błąd.
Zostawimy ją na obserwacji przez jakiś czas. – gdzieś w pobliżu słyszałam głos,
który z każdym kolejnym słowem był wyraźniejszy. Powoli otworzyłam oczy.
Zauważyłam, że jestem w jakimś pomieszczeniu, ale nie swoim pokoju. Przy
drzwiach stał prawdopodobnie lekarz, mój ojciec oraz chłopak z ogrodu. Na początku nikt na mnie nie zwrócił uwagi,
ale gdy próbowałam się trochę podnieść to
mimowolnie jęknęłam z powodu bolągej głowy.
W
tej samej chwili wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Pierwszy odezwał
się lekarz najprawdopodobnie do mojego ojca.
- Widzi pan.
Wszystko idzie w dobrym kierunku. Niedługo pana córka będzie w pełni sił, ale
nadal musi pozostać na obserwacji. – lekarz podszedł do mnie i skierował światełko
małej latareczki najpierw w moje jedno oko a potem w drugie, pytając mnie o
różne rzeczy typu czy mnie coś boli
i czy dobrze słyszę. Procedura...
i czy dobrze słyszę. Procedura...
Potem
wstał i poprosił mojego ojca, aby poszedł z nim do gabinetu, bo jest sporo
szczegółów na mój temat do omówienia. Zostałam sama. Prawie.
- Napędziłaś mi dużo strachu tym omdleniem. Zresztą nie
tylko mi. – chłopak przypomniał mi o swojej obecności.
- Niby komu jeszcze,
- Twój tata także się zmartwił.
- Śmiechu warte. To tylko pozory. Zresztą. – nie miałam
ochoty o tym rozmawiać. – Kim jesteś i skąd się wziąłeś w moim domu?
- Ach tak. Całkiem o tym zapomniałem. Nazywam się
Jenson.
- A co się stało? Niewiele pamiętam i do tego
wszystkiego głowa mi pęka.
- Tak jak mówiłem w ogrodzie, niedawno się wprowadziłem
i chciałem poznać sąsiadów. Przyszedłem sie przywitać i poznałem twoją siostrę
oraz dostałem zaproszenie na imprezę. Niespodziewanie zobaczyłem ciebie i
chciałem się przywitać oraz sprawdzić czy mnie pamiętasz, ale chyba się
zaskoczyłem i zachwiałaś się na drabince. Złapałem cię, a gdy postawiłem na
ziemię to po chwili zemdlałaś. Zawołałem twoją siostrę a ona owaszego ojca, a
że nie mogliśmy cię ocucić to zawieźliśmy cię na pogotowie. Długo byłaś nieprzytomna...
- Ile?
- Odkąd cię przywieźliśmy minęło 5 godzin. Na szczęście
już się obudziłaś, ale będziesz musiała tu trochę zostać, bo badania
wykazały...
- ... lekki wstrząs mózgu. Tak, akurat to wiem. Była to
pierwsza rzecz jaką usłyszałam po przebudzeniu.
- Lekarz mówił, że to w wyniku wczorajszych wydarzeń.
Stało się wczoraj coś poważnego? – zapytał delikatnie Jenson, nie chcąc się
narzucać.
- Wczoraj, gdy byłam w szkole ktoś podłożył bombę.
- Słyszałem coś o tym. Podobno było kilka ofiar.
- Owszem. Ja miałam szczęscie, bo byłam na parterze, a
wybuch miał miejsce na drugim piętrze. – poczułam lekki smutek. Nie chciałam o
tym rozmawiać. Do pokoju wszedł mój ojciec i poinformował mnie, że musi wracać
do domu, ale jest pewien, że sobie poradzę. Powiedział też, że jutro do mnie
przyjedzie. Miałam wrażenie, że w naszych relacjach coś drgnęło. Mam nadzieję,
że to nie tylko moja wyobraźnia, ale niestety sądzę, że to wszystko z powodu
obecności Jensona. To mogła być zwykła szopka.
- A więc... ja sie przedstawiłem, ale ty nadal nie
zdradziłaś mi swojego imienia. – całkowicie zapomniałąm, że on nie wie jak ja
mam na imię.
- Jestem Lucy. – chciałam się podnieść i podac mu dłoń,
ale ból mi to uniemożliwił.
- Ładne imię. Zresztą tak jak twoje oczy. Można by rzec
Oczy Anioła.– powiedział to nieśmiało, ale po chwili na jego twarzy również
zagościł szeroki uśmiech. Kolejna osoba, która komplementuje moje oczy. Chyba
naprawdę jest w nich coś nietuzinkowego.
- Dziękuję... – troszeczkę się chyba zarumieniłam.
Wdech, wydech, wdech... – jest już trochę późno. Powinieneś już chyba iść.
- Czyżby nie odpowiadało ci moje towarzystwo? – zapytał
z szarmanckim uśmiechem., godnym samego Casanowy. – Skoro tak, to będę się
zbierał. – powoli zaczął się ubierać, jakby od niechcenia. Pękłam.
- Ja cię nie wyganiam, ale ty chyba także śpisz. Jeśli
chcesz możesz mnie jutro odwiedzić. – zaproponowałam jakby od niechcenia. W
rzeczywistości moje ciało tego pragnęło. Gdy tylko przypominam sobie ten sen
to...
- Zgoda. Teraz wrócę do siebie, ale jutro bądź
przygotowana, że cię odwiedzę. Nie chciałbym aby powtórzyło się to, co stało
się dzisiaj. Strasznie ciężka jesteś. -
z jego ust nie schodził uśmiech. Rzuciłam w niego poduszkę, ale ten
zaczął się jeszcze bardziej śmiać. – Okej, okej... Nie jesteś taka ciężka. –
Dalej się śmiał, a ja znów w niego rzuciłam. To była ostatnia poduszka,
więc zabrakło mi amunicji. Jenson
podniósł obie poduszki i mi je podał. – okej, już pobrze. Poddaję się. –
Założył bluzę
i zmierzał w strone drzwi. Na odchodne sie pożegnał, mówiąc – Dobranoc, Aniele. – i wyszedł
z pokoju. Mnie natomiast wmurowało. Aniele, jak to brzmiało. Rozpływałam się mysląc o tym przez dłuższy czas, aż zasnęłam.
i zmierzał w strone drzwi. Na odchodne sie pożegnał, mówiąc – Dobranoc, Aniele. – i wyszedł
z pokoju. Mnie natomiast wmurowało. Aniele, jak to brzmiało. Rozpływałam się mysląc o tym przez dłuższy czas, aż zasnęłam.
________________________________________________________________________________
Do przeczytania! xx
Jesteś niesamowita, naprawdę :) Zerkałam to codziennie i w końcu się doczekałam rozdziału!
OdpowiedzUsuńMyśle, że coś będzie między Lucy a chłopakiem z ogrodu :)
Zapraszam do mnie, nie było mnie ponad rok ale staram się wrócić :)